Przed dziesiątym sezonem w normalnym kraju
14.04.99
Licząc sezon żeglarski 1990 roku za pierwszy w normalnym kraju - sezon nadchodzący należy traktować jako jubileuszowy - dziesiąty. No więc spróbujmy zabawić się w remanent osiągnięć zdobyczy przybliżający Bałtyk mazurskim żeglarzom. Mowa jest oczywiście o Bałtyku czyli naszym morzu, gdzie nie sięgają jeszcze skostniałe ręce polskich opiekunów czyli władz morskich, granicznych, celnych, nadzoru technicznego i związku stowarzyszeń żeglarskich.
Pomińmy tu niecny proceder wywożenia polskich jachtów ciężarówkami i lawetami lub opuszczania Rzeczpospolitej wodnymi drogami śródlądowymi czy Zalewem Szczecińskim. Nie przypadkowa to kpina - użyłem przecież słów "niecny" i "proceder" bo wspomniana aktywność żeglarskich ambitniaków rok po roku udowadnia bezsens rygorów utrudniających rozładowanie zapchanych do niemożliwości Mazur. Co roku nagrody za wybitne osiągnięcia żeglarskie otrzymują ludzie, którzy dokonali ich naruszając bzdurne przepisy. Nie inaczej będzie i w tym roku za sprawą Lecha Kosakowskiego, który na mieczówce "Pegaz 696" (brawo konstruktor Orych) dotarł na Karaiby. Aby zakończyć tą dygresję wyjaśniam, że jachcik pokonał granicę Rzeczpospolitej na przyczepie, dotarł do Bratysławy, skąd spłynął Dunajem na Morze Czarne, zawinął do Odessy, zahaczył o Krym, opuścił Morze Czarne przez Bosfor, zawinął do Fiumiccino i dalej przez Gibraltar i Wyspy Kanaryjskie dotarł do Wysp Dziewiczych. Oczywiście wszystko, dosłownie wszystko w tym rejsie jest nielegalne z punktu widzenia naszych przepisów (ustanawianych przez najwyższej klasy specjalistów z wymienionych na wstępie specjalności). Latem powitamy Lecha na Motławie.

Wracajmy jednak na nasz Bałtyk. W zeszłym roku wyróżnili się Wojtek Rutkowski ze Słupska, który na jachciku "Micro Polo" (brawo konstruktiorzy Centkowski i Młynarczyk) okrążył Szwecję, Hubert Terentiew na "Gidze" (brawo Tobis) zawinął do Mariehamn na Alandach. Tomasz Chodnik samotnie na "nefrycinku" ("Moja Maria") okrążył Bałtyk wykazując, że poprzednie jego samotne rejsy do Murmańska i z Anglii nie były tylko losem wygranym na loterii łaskawości pogodowych.
Za miesiąc "Zagle" odważą się opublikować długachną rozprawę filozoficzną "O zagrożeniach hipotetycznych w polskim żeglarstwie morskim". Jest to specyficzna inwentaryzacja argumentów władz i żeglarskiego betonu przeciw swobodzie Waszego żeglowania. Aby nie była to gra do jednej bramki - listę zagrożeń skonfrontowano z notowaniami statystycznymi. Stąd konkluzja że wszystkie, nawet te najpoważniejsze wytaczane przeciw nam działa to tylko zagrożenia HIPOTETYCZNE. Zachęcam do tej lektury i to nie tylko dlatego, że autor znowu szuka guza - narażając się niemal wszystkim, którzy mają lub nie mają (na szczęście) coś do powiedzenia. Po 9 latach utarczek wszedł w życie nowy regulamin patentów żeglarskich. Nie było to całkiem to, o czym marzyliśmy ale realny krok do przodu. Sezon zeszłoroczny wykazał, że był całkiem sporym i to we właściwym kierunku. Coraz więcej sterników morskich i jachtowych pojawia się na Bałtyku. Jeśli ktoś by pozwolił mi pomajstrować przy tym regulaminie to oczywiście dodałbym tylko jedno słowo, jeden przymiotnik - NIEOBOWIĄZKOWY. Kapitanowie nic więcej by już nie stracili, a morze otworzyło by się jak dla każdego Szweda. Jak już jesteśmy przy Szwedach, to cierpliwie czekajcie na ciekawe artykuły "Szwed buduje jacht" oraz "Szwed przegląda jacht przed sezonem", które niebawem ukażą się w "ŻAGLACH".

Czym żyjemy przed sezonem? Przede wszystkim upadkiem systemu nawigacyjnego Decca, który od 1 lutego funkcjonuje już tylko dookoła Wysp Brytyjskich. Sporo odbiorników nawigacyjnych znajdujących się na polskich jachtach przenosi się na ściany świetlic klubowych - zajmując miejsce obok sekstantów, logów wleczonych, chronometrów i ołowianych sond ręcznych. Wchodzi system radiotelefonii GMDSS, który krok po kroku opanuje także jachting. W decydującą fazę wchodzi przebudowa wejścia do największego polskiego portu jachtowego - Górek Zachodnich. Podobno od 1 lipca będzie głęboko. Do grona reformatorów domagających się reform dołączył Szczeciński Okręgowy Związek Żeglarski - organizator regionalnej narady w Stepnicy. Lepiej późno niż wcale. A może ostatni dzwonek na uzyskanie alibi? Nie widać postępu w rokowaniach o ucywilizowanie procedur granicznych, celnych i portowych. Internet opanowuje środowisko żeglarskie, powstają liczne indywidualne i klubowe strony żeglarskie, grupa dyskusyjna pl.rec.zeglarstwo to już około 100 postów dziennie. Żeglarska grupa północna organizuje liczne meetingi o charakterze towarzyskim.
Największe zainteresowanie żeglarzy morskich oraz wszystkich tych szuwarowców, którzy marzą o Zalewach, Zatoce, Bornholmie czy Gotlandzie budzą spotkania administracji morskiej i wybranych przez nią żeglarzy - dyskutujących o kształcie nowego Zarządzenia Ministra "o bezpieczeństwie morskich statków sportowych". Obowiązujące do tej pory Zarządzenie Ministra Żeglugi ma już 31 lat i zupełnie nie przystaje do współczesnego pojęcia o swobodach obywatelskich ani fundamencie demokracji - prawie własności. Trwają przetargi nie tylko o filozofię nowego prawa ale i o każdy paragraf czy punkt. WWR. Władze nie chcą wypuścić prawa do opieki, nadzoru, decydowaniu o mieniu, które do nich nie należą. Gdy w sporach nie wiadomo już o co chodzi to jasnym staje się że chodzi o ......... To wyście to powiedzieli.

Opiniowałem pierwszy draft projektu. Wyraziłem przekonanie że błędną jest filozofia "poprawiania" starego aktu prawa. Całkowicie zmieniło się państwo, system gospodarczy - powoli, bo powoli zmienia się mentalność obywateli naszego kraju. Nowy system własności likwiduje głosowania przez podnoszenie rąk. Zaczynamy głosować podnoszeniem dowodów własności. Właściciel ponosi ryzyko, koszty ale żąda za to prawa do zażywania przyjemności. Działacze to przecież osoby postronne.
Posiadacz własnego jachtu turystycznego wyprasza sobie wtłaczanie go w jakieś prawne szuflady "morskiego statku sportowego" dyskryminowanego postanowieniem Art. 4 polskiego Kodeksu Morskiego. Jako armator takiego jachtu w żadnym stopniu nie czuję się sportowcem, tak jak nie czuje się nim na przykład stały współpracownik "ŻAGLI" w Goteborgu - Mikolaj Frisch - armator podobnego jachtu. Moim zdaniem należy zacząć od rewizji filozofii prawa. Filozofii opartej o prawa obywatelskie, prawa do ryzyka oraz rzetelnie przedstawione zasady dobrej praktyki morskiej. Bez pobierania opłat za bezsensowne i niczemu nie służące procedury a wreszcie w oparciu o statystycznie udowodnione zagrożenia bezpieczeństwa żeglugi innym jednostkom. Takie zarządzenie należ napisać od nowa i tylko w oparciu o te przesłanki. W kolejnym projekcie jakbym zauważył "śladowe" skutki mojej opinii. Znikły: "Żegluga bałtycka" i "Żegluga morska". Pozostały więc "Żegluga przybrzeżna", "Żegluga pełnomorska" i "Żegluga oceaniczna". Aby nie było za dobrze wymagania wyposażenia wzrosły i to bardzo kosztownie. Spotkania negocjatorów trwają.

Pojawiło się jednak nowe zagrożenie w postaci fetyszu po którym dużo sobie obiecują nadzorcy techniczni. Jest nim Dyrektywa Unii Europejskiej Nr 94/25/EC. Dyrektywa jak dyrektywa ale diabeł zawsze tkwi w sposobie egzekwowania. Pierwszym warunkiem uczciwego jej wdrażania jest zapewnienie praw żeglarzy przed monopolem. To po pierwsze i najważniejsze. Po drugie nikt z zewnątrz nie zmusza nas do wychodzenia "przed orkiestrę". Do Unii jeszcze kilka lat, Dyrektywa jak sama nazwa wskazuje to tylko wskazanie kierunku unifikacyjnego a nie żadne i do tego przedterminowe obligo. Dyrektywa istnieje już kilka lat a w wielu krajach unijnych, mających NAPRAWDĘ żeglarstwo morskie nikt jej nie odczuwa, nikt się do niej zbytnio nie pali, nikt za jej brak w praktyce niczego ważnego nie chce urwać. Nie udawajmy gorliwców - przecież doskonale wiemy o co wyścigi. Zdaję sobie sprawę, że na moje pogadanki przychodzą w większości żeglarze śródlądowi, którzy przymierzając się do rejsu na drugi brzeg Bałtyku chcą wiedzieć co im przygotowują ich "opiekunowie". Żałuję, że nie mogę wystąpić w roli dobrze poinformowanego rzecznika zainteresowanych. Gra toczy się o piętro wyżej i tylko czasami uda mi się coś podsłuchać przez zsyp na śmieci. Dlatego przybyłem tu w towarzystwie 2 młodych praktyków bałtyckiej żeglugi na małych jachtach. Mam nadzieję, że ich doświadczenia w tym zakresie będą Was bardziej interesowały. Proszę o wypowiedzi tegorocznych laureatów nagrody "Conrada" Tomasza Chodnika i Huberta Terentiewa.

JERZY KULIŃSKI