Powrót na główną stronę     Skocz do archiwum

Hiszpańska bariera    28.12.2000


Nad polskie wspaniałe patenty, które przez dziesięciolecia były ponoć wzorem dla krajów zachodniej Europy (tak nam opowiadał dawny szef GKSz. - słynny poliglota i uczestnik wielu miedzynarodowych kongresów i mitingów) nadciągają ciemne, gradowe chmury. Nasze "rzadowe" , bo wymieniane na podstawie rozporzadzenia premiera RP (i uiszczeniu) - miały by być zlekceważone ? Poniżej - korespondencja kapitana Andrzeja Kajdewicza.
Jerzy Kuliński

Po bliższym poznaniu Bałtyku, rejsach do Londynu, Amsterdamu czy opłynięciu Wlk. Brytanii odwiedzanie nowych akwenów wiązało się z koniecznością czarteru jachtów. W kilku ostatnich latach miałem możliwość poznania różnych firm czarterowych w kilku krajach i przyjrzenia się ich działalności. W tym artykule chciałbym powiedzieć parę słów o formalnościach związanych z czarterem, a dokładniej o patentach skippera. Nigdy bym pewnie tego tematu nie poruszył na łamach "Żagli" gdyby nie informacja która do mnie dotarła z Hiszpanii. Otóż ni mniej ni więcej patenty polskie nie są ważne w tym kraju, dokładnie rzecz biorąc skipper z Polski nie może legalnie pływać ze swoim patentem pod hiszpańską banderą. Urząd uznaje patenty z Niemiec, Belgii, Francji, Wlk. Brytanii, Włoch, etc. etc. nawet z takich potęg żeglarskich jak Wenezuela czy Szwajcaria ale nie z Polski, i podejrzewam, że też z innych krajów naszego regionu. Przepis jest mało znany nawet dla Hiszpanów bowiem w ubiegłym roku bez problemów czarterowałem dwukrotnie jachty w Hiszpanii żeglując na pięknych Balearach. Niestety wizerunek naszego kraju z przeszłości chyba zbyt głęboko utkwił w świadomości hiszpańskich urzędników i czas najwyższy aby również w tej sferze nastąpiły zmiany. W moim rozumieniu rzeczy organizacją która mogłaby coś uczynić aby zmienić ten anachroniczny i uwłaczający polskim żeglarzom przepis byłby PZŻ toteż zwróciłem się na początek do znanego w środowisku żeglarskim kapitana Jerzego Kulińskiego aby zechciał przedstawić sprawę na forum PZŻ. Nie muszę dodawać, że odpowiedź była szybka i pozytywna. Streszczając dalszy bieg spraw rzecz na dzień dzisiejszy wygląda następująco: Pomorski OZŻ uznał sprawę za istotną, Jerzemu Kulińskiemu - wybrany znów delegatem, gratulacje - Komisja Żeglarstwa Morskiego powierzyła nadzór nad ruszeniem problemu przez właściwą dla sprawy Komisją PZŻ, słowem proces konwalidacji polskich patentów został zapoczątkowany. Mam nadzieję, że w następnym numerze "Żagli" będę mógł opisać pozytywne i skuteczne działania PZŻ i powiedzieć krótko, Que Viva Espaòa, gdzie nawiasem mówiąc znów się wybieram, bowiem Baleary i Costa Brava są zbyt piękne aby zostawić je w rękach hiszpańskich urzędników. Jak sprawa patentów w wygląda w innych krajach? Czarterując jacht we Francji, w Les Sables de Olonne wypełniłem rubrykę o rodzaju patentu i wielkości stażu w umowie czarteru podając zarazem że popłyniemy do Hiszpanii przez Biskaje ale na miejscu nikt nie zażądał ode mnie żadnych dokumentów żeglarskich. Wcześniej znajoma mi osoba zamieszkała we Francji sprawdzając firmę wspomniała właścicielowi, że przecież ktoś może z lekka zmienić np. dane o stażu. Odpowiedź była łamiąca" że przecież jest tyle prostszych i tańszych sposobów zrobienia sobie krzywdy". Nie muszę dodawać, że podoba się ta filozofia, morze nie toleruje nieodpowiedzialności.
Greckie firmy czarterowe wymagają stopnia sternika jachtowego i pewnego sensownego stażu w prowadzeniu jachtu odpowiadającemu wielkością jachtowi czarterowanemu. Nie ma tutaj sztywnych reguł ale dla bezpieczeństwa niektóre firmy zachowują sobie prawo do sprawdzenia umiejętności skippera jeżeli nie wydają się one wystarczające. W przypadku stwierdzenia mniejszych niż niezbędne umiejętności potencjalnego skippera firma włącza do załogi swego skippera.

W Szkocji do której znów się wybieram - a zachęcam wszystkich bo jest to przepiękna kraina - jedna z firm czarterujących którą znam wymaga patentu Coastal Skipper oraz stażu w prowadzeniu jachtu, może zrezygnować z tego stopnia jeżeli czarterujący wykaże się odpowiednim doświadczeniem. Na polskie warunki przekłada się to na stopień sternika morskiego plus doświadczenie w żegludze na wodach pływowych w charakterze prowadzącego. Druga firma nie wymaga żadnych patentów, natomiast w umowie czarteru prowadzący deklaruje, że posiada odpowiednie kwalifikacje do prowadzenia danego jachtu po określonym akwenie. Podsumowując, firmy czarterujące podchodzą generalnie racjonalnie do kwestii patentów. Ich zachowanie wymusza rynek, toteż muszą one balansować pomiędzy nie stwarzaniem zbyt dużych wymagań dla potencjalnych chętnych nie rezygnując jednak z minimalnych wymagań co do umiejętności skipperów koniecznych dla bezpieczeństwa załogi i jachtu.
Adam Kajdewicz



Napisz do autora informacji w serwisie


Hosting, serwery, konta www