Powrót na główną
stronę Skocz do
archiwum
Kapitan Marian Lenz - żeglarz średniego pokolenia postanowił zrobić nam przedsejmikowe repetycje z "krótkiego kursu PZŻ(b)", zakończone tytułowym żądaniem przywrócenia 2-letniego okresu kadencji władz Związku. Moj refleksja, a właściwie jej kontynuacja: widać sprawy naprawdę zaszły daleko, jeśli nie jacyś tam sfrustrowani sternicy*) ale kolejny z namaszczonych kapitanów ocenia PZŻ tak surowo. To lektura przede wszystkim dedykowana delegatom na sejmik. Byłbym bardzo rad otrzymać sygnały od adresatów. Chciałbym policzyć ilu z nich czytuje niniejsza stronę zeglarskich newsów (tzn interesuje się Związkiem). Żyjcie wiecznie! Jerzy Kuliński *) z całym szacunkiem i pozdrowieniami dla wszystkich sterników! Motto: "Czy to my Marsjanie, czy to my Wenusy Co kto zrobi, co kto głową ruszy Wszyscy krzyczą przerażeni, Czy on aby jest z tej Ziemi" Marian Załucki (satyryk) Krótki kurs demokracji. Panuje przeświadczenie, że demokracja choć nie jest najlepszym z systemów politycznych, to lepszego nikt nie wymyślił. U podstawy tego przeświadczenia leży przekonanie, że demokracja jest dobrem samym w sobie. Demos znaczy lud, kratos czyli władza, razem ludowładztwo. Tak pojmowana, wywodząca się prosto ze starożytnej Grecji ( Ateny, Perykles ) demokracja, gdzie zastąpiła oligarchię, lub tyranię ( jedynowładztwo ) zaspokaja elementarne ludzkie potrzeby: równości ( wobec prawa ), sprawiedliwości i braterstwa-więzi społecznej ( opieka społeczna, zapewnienie pracy, darmowy wstęp do teatru ). Wszyscy ( uprawnieni ) mają dostęp i wpływ, i kierują się wolą większości. Najważniejszym ogniwem ateńskiej demokracji było suwerenne Zgromadzenie Ludowe. Ateńskie zgromadzenie ludu miało większe uprawnienia niż jakiekolwiek zgromadzenie nowoczesne. Było to zgromadzenie liczne, roznamiętnione, stale zmieniające się, składające się z założenia z niespecjalistów, którzy dyskutowali niekiedy w nieskończoność nad drobiazgami, a rozpatrywali bardzo pobieżnie sprawy o istotnym znaczeniu. Urzędy były pełnione kolegialnie przez okres jednego roku, tak ażeby wszyscy obywatele mogli efektywnie uczestniczyć w sprawach państwowych. Właśnie w tym tkwi siła i urok "idealizmu" demokracji, który tak pociąga jednostki doskonałe ( Perykles ). Wadą demokracji jej słaba siła wykonawcza. Ponadto słabość demokracji podnieca, pociąga i zachęca do jej zniewolenia. Ufne i łatwowierne dobro pozwala uwieść się demagogom i kuglarzom. Dobro pozwala założyć sobie pętlę na szyi, którą później trudno zdjąć. Bardzo bliska demokracji ateńskiej była silna demokracja szlachecka w Rzeczypospolitej. Dopiero gdy się wynaturzyła w postaci liberum veto uległa imperialnym, zaborczym wpływom zewnętrznym. Obecne demokracje mimo, że odwołują się do tej wzorcowej, do ateńskiej są od niej bardzo odległe. Jeszcze słownik z 1980 roku wyróżnia demokrację ludową, jako formę dyktatury proletariatu, także demokrację socjalistyczną, najwyższą historycznie - wg autorów - której istotą jest faktyczna równość i rzeczywiste ludowładztwo połączone z uspołecznieniem środków produkcji ( komunizm ). Jako przeciwieństwo tych ostatnich wymieniana jest demokracja burżuazyjna będąca wielopartyjnym system sprawowania rządów w systemie kapitalistycznym, czyli przy braku uspołecznienia środków produkcji. Ponadto demokracje ewoluowały ku systemowi przedstawicielskiemu gdzie lud zastępują Słudzy Narodu. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, aby dzisiaj wszyscy we wszystkim uczestniczyli. Obserwatorzy spostrzegli jednak rafę na drodze ewolucji: mniej efektywny udział ogółu, dlatego starali się temu zaradzić poprzez: kadencję wybranych, a niekiedy nawet przez mechaniczny zakaz kandydowania po określonym czasie ( patrz prezydentury ). Inną rafą jest możliwa pomyłka wynikająca z casusu: czy głupia większość może rządzić mądrą mniejszością. Tej wadzie starano się zaradzić poprzez krótkie maksymalnie dwu letnie kadencje, lub wymianę jednej trzeciej Sług Narodu co roku. Tym sposobem minimalizowano pomyłkę i zabezpieczano szybszy powrót na właściwą drogę. Odłóżmy sprawę demokracji ludowej i socjalistycznej. W wielopartyjnej demokracji typu burżuazyjnego, która aktualnie jest naszą demokracją, pojawiły się kolejne zagrożenia. Pierwszy to próg wyborczy dla partii eliminujący sporą grupę wyborców z efektywnego udziału w zarządzaniu, ba przydzielający ich głosy, ich przeciwnikom. Ponadto wyborcy de facto głosują na partię, a nie na swoich ewentualnych przedstawicieli. Zdarza się więc, że Sługą Narodu staje się ktoś z rekomendacji ( nadania ) partii, a który uzyskał ledwie bliskie zera poparcie wyborców, co jest jawnym zaprzeczeniem efektywnego udziału wyborców w zarządzaniu. Jest to wynaturzenie nie odbiegające istotą od liberum veto. Taką wielką polityką nie rządzą się mniejsze organizmy społeczne typu Polski Związek Żeglarski, ale i tu demokracja napotyka na rafy. Okazuje się że wydłużenie, dla przykładu kadencji z czterech lat do pięciu to tylko zabieg kosmetyczny, a i wydłużenie do sześciu też nie jest trudne. Automatycznie pozbawia to wyborców prawa do efektywnego udziału w zarządzaniu. Ponadto tak długa kadencja deprawuje, pojawiają koterie i obozy. Już w greckich dramatach roztrząsano demoralizujący wpływ władzy na osobowość człowieka. Zwykle wygrywają ci cwani, pozbawieni skrupułów, bezwzględni, brutalni. Jednostki słabsze znużone czasem i walką często rezygnują, ba zawsze można je sprowokować do odejścia. Na ich miejsce kooptuje się innych. Oczywiście nie kooptuje się młodych, silnych, świetnych i wspaniałych, kooptuje się miernych i wiernych. Takim sposobem przedstawicielami wyborców, bez ich wiedzy, stają się słudzy Sług Narodu. Przy okazji rozmywa się odpowiedzialność. Tak naprawdę, to działa się w imię tzw. wyższych celów ( pieniędzy, władzy, zaszczytów ). Następuje degeneracja i wszyscy kręcą głową o nie ta demokracja, to się nie sprawdza ( może by tak absolutyzm oświecony, może dyktatura personalna, może jakobiński terror, może faszyzm, może narodowy socjalizm, lub może dyktatura proletariatu ). Artykuł "Polityka i żeglarstwo" ( "Żagle" nr 03/01 ) ukazał się chyba zbyt wcześnie. Wybory do Sejmu są dopiero jesienią. Dzisiaj mamy przed sobą wybory w Polskim Związku Żeglarskim i na tym należałoby się skupić. Autor zaatakował jakichś "Wszystkich Świętych", którzy powinni. ONI to, ONI tamto. Tymczasem, to MY, to MY jesteśmy władni i kompetentni zrobić wpierw, i pilnować porządku na własnym podwórku. Można by się spierać o kilka postulatów zawartych w artykule, ale nie pora. Natomiast z jedną tezą nie mogę się zgodzić totalnie - "Ludzie porządni, a za takich uważam delegatów, zwykli stronić od polityki" - pisze autor. Moim zdaniem wręcz odwrotnie: to ludzie nieporządni, nie powinni zajmować się polityką ! Działalność w zarządzaniu państwem ( grec. politikos ) tak jak w dawnych Atenach powinna być obowiązkiem i zaszczytem dającym satysfakcję każdemu członkowi państwa obywatelskiego. Przyglądając się Polskiemu Związkowi Żeglarskiemu dawno straciłem nadzieję. Wszystkie żale i zastrzeżenia do tej organizacji zawarłem w artykule "Epitafium, dla PZŻ ?" ( tyg. "Wybrzeże" nr 17-18/1991 ). Zero reakcji. Nikt się nawet nie obraził. Tuż przed sejmikiem konstytucyjnym PZŻ swoje spostrzeżenia na temat "dziwnej" działalności finansowej PZŻ wyraziłem w artykule "Los pewnej inicjatywy" ( "Gazeta Morska" - "Gazeta Wyborcza", 05. luty 1993 ). Zero reakcji. Nikt się nawet nie obraził. Dzisiaj ( "Żagle" 3/2001 ) Bogdan Matowski pyta: gdzie się w PZŻ podziała suma 37.000 zł. Może pytać. Nikt się nie obrazi. Główną tezą którą zawarłem w "Epitafium, dla PZŻ ?" - to nieuchronny jego "uwiąd starczy". Organizacji tej grozi ta przypadłość i jest ona wynikiem prowadzonej od ćwierćwiecza antydemokratycznej polityki. Brak właściwego ujęcia co to jest demokracja powoduje, że stanowiska stają wieloletnie, z czasem ludzie stają "niezastąpieni" co prowadzi do "konieczności", aby "piastowali" je dożywotnio. Demokracja w PZŻ nie posiada odpowiednich, statutowych zabezpieczeń, dla efektywnego udziału członków w zarządzaniu i dlatego zawsze będzie kulawa. Kadencja czteroletnia ( o sześcioletniej nie wspomnę ) to ogromny szmat czasu. W tym okresie można skończyć połowę szkoły podstawowej, całe liceum, niemal całe studia wyższe. Demokracja w PZŻ nie zapewnia napływu ani nowych ludzi, ani nowych idei. Demokracja w PZŻ nie umożliwia płynnej zmiany pokoleniowej, a przecież życie nabrało tak ogromnego przyśpieszenia. Dlatego sprawą najważniejszą jest nowy statut z 2-letnią kadencją oraz ograniczenie uczestnictwa do maksimum trzech kadencji pod rząd i przerwa na jedną kadencję. Czyli następne wybory powinny mieć miejsce już w 2003 roku. Zarząd PZŻ powinien zwrócić się Zarządów Okręgowych aby wprowadzili takie same zmiany do swoich statutów tak żeby wybory tego szczebla odbywały się w latach pośrednich do PZŻ, czyli najbliższe w latach 2002 i 2004. Niezależnie kluby powinny samorzutnie dopasować statuty do tego schematu. Spodziewane jest ożywienie machiny związkowej, którego pełne efekty będą widoczne za 4 do 6 lat. Takie statuty umożliwią wycofywanie się z godnością tym których nie stać na "maratony", zapobiegną zjawisku kooptowania, pozwolą na częstszą weryfikację ludzi i ich działań, wzmocnią kontrolę. Ktokolwiek został wybrany musi podjąć trud i ryzyko urealnienia demokracji w PZŻ w jego całym przekroju. Wiem. Znam wszystkie argumenty przeciw. Przerabiałem z pomyślnym skutkiem. Pierwszy: nowy zarząd nie będzie w stanie zrealizować programu. Zarzut słuszny tylko częściowo. Program powinien być nie na cztery lata, a na dwa pokolenia, a takiego nie jest wstanie zrealizować najbardziej "zawzięty na władzę" zarząd. Pomysł, że przyjdą jacyś wspaniali z programem, zrealizują go w lat cztery, a później przyjdą nowi jeszcze wspanialsi z kolejnym programem jest śmieszny. To niech przyjdą ci wspanialsi zaraz, za lat dwa. Jedni odejdą i co, po nich "niech by potop ?" Drugi: obowiązuje program olimpijski. Ten nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Trzeci: inni mają inaczej. To niech mają, wolny kraj. Czwarty: "Partia i Związki Zawodowe, też nie mają dwuletnich kadencji". Taki był argument w 1975 roku. "Partia i Zw. Zawodowe nie są dla nas przykładem". Taka była odpowiedź. Cóż "Partia" uległa i zaakceptowała w moim klubie 2-letnią kadencję. Polski Związek Żeglarski jest podmiotem suwerennym, a jego naczelną władzą jest Walne Zgromadzenie. Tekst i zdjęcie Marian Lenz |
||
Napisz do autora informacji w serwisie |