29.12.98 Nadchodzący rok przyniesie żeglarzom niebagatelne kłopoty w radiotelefonicznej łączności morskiej. Po niezbyt dotkliwych przykrościach radionawigacyjnych (likwidacja wielu radiolatarni i podniesienie poprzeczki co do standardu odbiorników) oraz zapowiedzi zaprzestania nadawania sygnałów Decca w dniu 31 stycznia 1999, nadchodzą kłopoty naprawdę poważne. W wielkim skrócie sprawa ma się tak: International Maritime Organization wprowadza nowy system morskiej komunikacji radiowej, wykorzystującej osiągnięcia elektroniki i łączności satelitarnej. Od strony użytkownika najistotniejsze jest zautomatyzowanie procesu wzywania pomocy. Przedsięwzięcie nazywa się Global Maritime Distress and Safety System (GMDSS). Rezolucje IMO obowiązują wszystkich na morzu choć wymagania techniczne są różne dla statków konwencyjnych (np. SOLAS) jak i dla pozakonwencyjnych czyli najliczniejszej floty na morzach i oceanach tzn. jachtów. IMO jest tak przejęte misją wdrażania nowoczesności (czytaj napędzania pieniędzy komu trzeba), że na swoje posiedzenia nie wpuszcza (nawet jako obserwatora) przedstawicieli owej najliczniejszej floty czyli International Sailing Federation. I cóż takiego przygotowali nam dystyngowani panowie z IMO? Otóż od 1 lutego 1999 czyli za miesiąc(!) nasłuch stacji okrętowych (statków konwencyjnych) na kanale 16 UKF przestaje być obowiązkowy. Statki powyżej 300 BRT od tej daty przechodzą obowiązkowo na radiotelefony nowej generacji Digital Selective Calling (DSC) z automatycznym wywołaniem MAYDAY na kanale 70 UKF. Sprzęt jest drogi, licencjonowany a każdej jednostce przyporządkowany jest dziewięciocyfrowy znak rozpoznawczy. Dzięki połączeniu radiotelefonu DSC z pokładowym odbionikiem nawigacyjnym DGPS wezwanie pomocy zawiera niezwykle dokładną pozycję statku znajdujacego się w opresji. Wszystko to brzmi cudownie tylko my znajdujemy się w sytuacji owego mera malutkiego miasteczka, który usprawiedliwiał się Napoleonowi dlaczego nie oddano powitalnej salwy artyleryjskiej. Powodów jest 5, po pierwsze nie mamy radiotelefonów DSC, po drugie zdeaktualizowały się nasze świadectwa radiotelefoniczne, po trze..... Dość! Świadectwo (to wymienione na nowe) operatora radiotelefonisty Jerzego Kulińskiego traci ważność 10 marca 1999 roku czyli za dwa miesiące a licencja na 'stację okrętową s/y 'Milagro V' przestanie być dokumentem w Sylwestra tegoż roku. Znając PAR przewiduję koszmarne kłopoty wiosną, kiedy wszyscy obudzą się z przysłowiową ręką w przysłowiowym nocniku. Niby rezolucja nie dotyczy 'small and pleasure craft' ale licencji ani świadectw urzędnicy przedłużyć najprawdopodobniej nie będą chcieli. Że tak będzie mogę się założyć. IMO poddane krytyce przez zachodnie organizacje żeglarskie, prasę i magazyny żeglarskie wydało 'orędzie' skierowane do wszystkich rządów świata o dobrowolne podtrzymanie nasłuchu stacji okrętowych na kanale 16 UKF do roku 2005. Już sobie wyobrażam ten nasłuch na statkach tanich bander, gdzie liczebność załogi (także na mostku) ogranicza się poza rozsądne granice. Stacje brzegowe mają słuchać wzywania pomocy na kanale 16 UKF do 2005 roku. Ograniczyłem się tu tylko do strefy 'A1' i łączności w paśmie 156 MHz. Problem jest znacznie szerszy. W 'ŻAGLACH' szukajcie wkrótce artykułu kpt. Jerzego Knabe (nasz angielski współpracownik). Wreszczie dwa słowa ostrzeżenia. Nie kupujcie radiotelefonów DSC bez wiarygodnej rekomendacji. W okresie zamętu sprzedawcy będą chcieli Wam wepchnąć różne pudełka z 'selektywnym, cyfrowym Mayday'. Radiotelefony morskie nowej generacji mają kilka klas. Jachtom przyporządkowano klasę 'D" (dla jednostek nie objętych konwencją SOLAS). 'Ręcznikom' nadano klasę 'F'. Można z nich wołać ale bez odbioru. Konkluzja: żeglarze nie przeciwstawiają się postępowi ale żądają aby jego wprowadzanie nie rzucało na kolana i to już zaraz, natychmiast, za 2 miesiące! Mimo, że nowe radiotelefony to pełna automatyzacja możecie być pewni ,że zdanie egzaminu na DSC będzie trudniejsze i kosztowniejsze niż dotąd. Macie to zaklepane. Przedstawione powyżej kłopoty oczywiście nie spowodowały zainteresowania naszych przedstawicieli. Wysłuchali, współczująco pokiwali głowami. No cóż, takich sobie wybraliśmy. Oni czym innym żyją. Wybierajmy dalej starych pierników, kapitanów, działaczy, żeglarzy bez jachtów.... a wszystko będzie jak dawniej. Mam nadzieję, że pogadankę tą uznacie za pouczającą i z morałem. Liczę na jakiś rezonans na pl.rec.zeglarstwo Zamieszczanie tej pogadanki na łamach innych stron internetowych będzie mile widziane przez autora. A tak wogóle to nie dajcie się wodzić za nos. JERZY KULIŃSKI
|