Powrót na główną
stronę Skocz do
archiwum
"Nie święci garnki lepią" czyli do morskiej zeglugi kapitan wcale nie jest niezbedny - tak sobie pomyslał pewien Jacek. Jak się nazywa (nazwisko) dowiecie się na końcu opowiadanka. Zamieszczam ponizej jego relację z pierwszego samodzielnie prowadzonego rejsu morskiego. Interesującymi znajduję "świeże spojrzernia", obserwacje i oceny. To coś dla tych, którzy już dojrzewają do realizacji podobnych przedsięwzięć. Bo jednak skipperowanie w "przybrzeżnej" to coś wiele bardziej warte niż morskie "oficerowanie" w cieniu kapitana. Nie uśmiechajcie się z pobłażaniem - wy wszyscy, którzy macie to już za sobą. Przypominam sobie moje pierwsze samodzielne stracenie lądu z oczu. "Nie zapomniał byk, jak cielęciem był". Jerzy Kuliński (załacznik w formacie RTF do czytania np. w Wordzie) |
||
Napisz do autora informacji w serwisie |