Powrót na główną
stronę Skocz do
archiwum
Do czego to doszło, aby facet mający opinię nieumiarkowanego, fanatycznego, ba ...ortodoksyjnego liberała, czyli niżej podpisany skrzywił się się na propzycję Komisji Szkolenia - rozszerzającą zakres uprawnień "morsa" czyli jachtowego sternika morskiego ? Szkoleniowcy przedstawili projekt zmian, zawierający szereg propozycji. Między innymi proponują powrót do koncepcji określania wielkości jachtu za pomocą konkretnego i bezdyskusyjnego parametru jakim jest długość kadłuba a nie powierzchnia ozaglowania. Na takim stanowisku stała od początku dyskusji nad patentami Główna Komisja Morska PZŻ (tak to się kiedyś nazywała ta komisja). I tak szkoleniowcy proponuje się zastąpić limit powierzchni 40 sq m żagla - długością 12 metrów kadłuba. Zamiana sposobu określania wielkości jachtu jest logiczna i to mi się p o d o b a. Te 40 sq m to jacht mniej więcej "MILAGRO V" - czyli Lc = 9,15 m. Szkoleniowcy idą dalej i proponują zastąpienie 80 sq m żagla - długością 24 metra kadłuba. I tu już mój liberalny entuzjazm ustępuje przed zdrowym rozsadkiem. Otóż moi mili: ja wiem, że Komisje Kapitańskie pozbawione legionów aspirantów do patentu kapitańskiego przeniosły swe uczucia na kandydatów na "morsów". Ale nie przesadzajmy - jednostka 24 metrowa nie jest jachtem (mimo że wygodnie go tak rejestrować). Jest statkiem i to napewno nie "pleasure craft" ale pojazdem zakamuflowanego biura morskich podróży. Takie coś prowadzi się za pieniądze i pieniężnymi są ewentualne konsekwencje. Ani armatorom owych statków ani "morsom" taki zapis nie jest potrzebny. Co więcej - taki zapis może bardzo zaszkodzić procesowi konwalidacji polskich patentów w innych państwach. Po prostu przestraszą się. Nie wiem też jaki wpływ miałaby taka poprawka na wynik starań o prawo wystawiania ICC. Podejrzewam, że także negatywny. Jestem liberałem i nim będę do śmierci ale pewne ruchy wydają mi się podejrzane. Tak - patenty "żeglarzy profesjonalnych" jak i przenoszenie swobody żeglugi na statki brzydko pachną. Bo przecież wiecie - jak nie wiadomo o co chodzi to z pewnością o... i to lewe. Nie chcę się domyślać za dużo ale taka liberalizacja niczego ludziom nie daje a moze sporo zaszkodzić. W propozycjach Komisji Szkolenia znowu dużo o stażach. Co uznawać, a czego nie. Dużo zapisów - to znowu ten diabeł siedzący w szczegółach. Nie czepiam się ale wątpię czy warto. Przecież nadchodzą z zagranicy niepokojące sygnały o gwałtownej deprecjacji chluby PZŻ - polskich patentów, na które nie chcą wyczarterować jachtów w jakimś tam Vigo . Nie chcą naszych pieniędzy? Wreszcie - bumerang. Znowu powracają propozycje obowiązkowego posiadania Książeczek Żeglarskich. Mam Książeczkę Żeglarską, wpisuję tam wszystkie rejsy. To mój pamiętnik, a w razie potrzeby (nieprawdopodobnej - tzn. wyczarterowania jachtu) to moja ksiązeczka rekomendacyjna. Ale na miłość Boską nie zmuszajcie ludzi do kupowania ksiązeczek w Związku, zwłaszcza tych niezrzeszonych, których przybywa. Nie wystarczy wam, ze muszą uzyskać (i uiścić) lub wymienić związkowy patent ? Ja wiem, są jeszcze tacy szkodnicy, którzy pragną przywrócenia "Regulaminu służby morskiej" i Kart Pływackich (w par. 12 jest mowa o "umiejętności pływania") ale mam nadzieję, że nie zostali wybrani delegatami na wiosenny sejmik. Żyjcie wiecznie! Wasz Jerzy Kuliński (liberał) |
||
Napisz do autora informacji w serwisie |