Powrót na główną
stronę Skocz do
archiwum
(Krzysztof Chajęcki) Wypowiedź kpt. Bogdana Matowskiego, jak również artykuł w Żaglach w pełni potwierdzają moje poglądy na temat żeglugi małymi jednostkami mieczowymi po przybrzeżnych wodach morskich. Sam jestem armatorem jachciku mieczowego typu Bez-1 i bez większych obaw żeglowałem już nim po Zalewie Wiślanym, zaś w perspektywie mam rejs wzdłuż naszego wybrzeża. Ponadto jestem zwolennikiem jak największej liberalizacji uprawnień, w myśl zasady, iż dorosły człowiek wie co czyni. Dodatkowo uważam, iż należy dążyć do systematyzacji prawa, likwidującej takie absurdy, jak fakt, że jachty do 10m2 powierzchni żagla można prowadzić bez uprawnień, a jak się ma 10,5m2, to aby wypłynąć na Zalew Wiślany, trzeba mieć Sternika (i 200 godzin stażu morskiego), bo patent żeglarza to już za mało... Inna paranoja tego typu, to fakt, iż na moim Bezie mogę przedefilować wzdłuż polskiego wybrzeża bez żadnej rejestracji, ale aby przepłynąć z Nowego Warpna do Ueckermunde, musiałbym załatwiać papiery jak dla tankowca. Coś tu chyba nie gra... Jak wcześniej wspomniałem, jestem zwolennikiem jak największej liberalizacji uprawnień, i ich dowolności. Widziałbym to w ten sposób, że do póki pływam sam, lub ze znajomymi, nie biorąc za to pieniędzy, to po co mi patent? Jeśli stanie mi się krzywda, to będzie to moja sprawa, a jeśli ucierpią na tym moi znajomi, zaś dochodzenie przed Izbą Morską dowiedzie mojej winy (która nie będzie polegała na braku patentu, a na konkretnych uchybieniach) i wykluczy nieszczęśliwy wypadek, to wtedy będę odpowiadał przed sądem w postępowaniu karnym, za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu lub ....... Wszelako nie do końca zgadzam się z poglądami Kapitana odnośnie rejestracji jachtów. Oczywiście, należy dążyć do całkowitej dowolności w rejestrowaniu jachtów i likwidacji absurdu polegającego na tym, że jeżeli jacht ma poniżej 20m2 pokładu, to nie trzeba w ogóle rejestrować, zaś jeśli przekroczy one 20m2, to już co najmniej rejestracja w inspektoracie żeglugi śródlądowej.... Jednak namawianie do całkowitego zniesienia rejestracji jest, w moim mniemaniu, pewnym nieporozumieniem. Rejestracja jest bowiem sposobem na stwierdzenie własności jednostki, jest konieczna przy ubezpieczeniu jachtu. Kiedy kupiłem mój jachcik (długość 3,80m), poszedłem go zarejestrować do mojego klubu, gdzie osoba zajmująca się rejestracją, poinformowała mnie o braku obowiązku zarejestrowania takiej łupiny. Tak więc zarejestrowałem jacht zupełnie dobrowolnie. Po co? Powodów było kilka: przede wszystkim, w dzisiejszych czasach brak dowodu własności jednostki to brak szacunku dla własnych pieniędzy. Dwa, to ubezpieczenie (w sumie wiąże się to z pkt. pierwszym). Trzy to przegląd techniczny: w razie jakiegokolwiek nieszczęśliwego wypadku, gdyby ucierpiał mój załogant (odpukać w niemalowane....), nikt nie wytoczy mi w pierwszej kolejności dowodu, że jacht (a ma już dobrze ponad 20 lat i jest z drewna) nie był sprawny technicznie. Oczywiście prawdziwym inspektorem technicznym jestem ja sam (patrz J. Kuliński Żegluga bałtycka na małym jachcie) i dbam, aby wszystko na nim było O.K. . Wreszcie scenka rodzajowa jakich w ostatnim czasie bywało niemało: wracam w naszych kochanych Mikołajkach z miasta na przystań i widzę, że mojego jachtu nie widzę.... (może w moim przypadku groźba niezbyt realna, ale zawsze....) Idę do siedziby naszych kochanych stróżów prawa, zwanej komisariatem policji, i mówię: ukradziono mi jacht.... na to pada odpowiedź: jaki? Sasanka 620, biała.... Nazywa się Landrynka. Jakiś dowód własności? I niech mi ktoś powie, że wozi ze sobą umowę kupna - sprzedaży (pomijając, że po zmianie właściciela zazwyczaj zmienia się nazwa, nie wspominając o jachtach kupionych w stoczni). Nawet jeśli dorwą amatorów cudzej własności (w co przy sprawności naszych organów ścigania szczerze wątpię), to będzie trzeba udowodnić własność, a bez rejestracji oznacza to dość trudne postępowanie dowodowe. Oczywiście, można zarzucić mi, że tragizuję, ale wolę chuchać na zimne. Dlatego wracając do sedna sprawy, uważam, że rejestracja, aczkolwiek całkiem dobrowolna, powinna być utrzymana. Według mnie, rozsądek pozwala nie rejestrować jedynie jednostek, które raczej nie pozostają nie zabezpieczone. Mam tu na myśli deski z żaglem, lub jednostki używane do pływania w rozrywkowego (nie turystycznego), to znaczy katamarany plażowe, lub łódki typu "Alf". Na koniec chcę jeszcze tylko dorzucić, iż nie jestem jakimś zgredem, przywiązanym nadmiernie do obyczajów państwa nadopiekuńczego. Mam w chwili obecnej 24 lata i bardzo cenię sobie wolność decydowania o własnym losie, ale też mam bardzo duże poczucie własności, dlatego też lubię mieć w dłoni dowód posiadania jachtu, który do mnie należy, a którego przed odpłynięciem powstrzymuje tylko cuma.... Pozdrawiam serdecznie Krzysztof Chajęcki s/y Republika (typ Bez-1) VE-286 Mój (Jerzego Kulińskiego) króciutki komentarz. Głos Krzysztofa Chajeckiego oceniam jako rzeczowy ale zdradzający brak doświadczenia życiowego. Niebezpieczeństwo zgody na nieobowiązkowe, dobrowolne rejestrowanie jachcików polega na tym, ze "rejestratorzy" i asekurancka administracja tylko na to czekają. Od "nieobowiązkowych" do "obowiązkowych" (i płatnych) to tylko maleńki kroczek. Rejestracja jachcików nie ustrzeże ich przecież przed kradzieżami a płatne przeglądy, inspekcje itp. to prosta konsekwencja rejestracji. Na szczęście nie rejestrujemy już rowerów, komputerów, magnetowidów itp. cennych przedmiotów, które są kradzione powszechnie. Policja i tak ich nie szuka. Przedwczoraj w Gdańsku ukradziono policyjny radiowóz. Miesiąc temu okradziono mieszkanie komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku. Jachcik, deskę, ponton itd możemy trwale oznakować imieniem, nazwiskiem, adresem i numerem telefonu. To oznakowanie może być widoczne i ukryte, a więc udowodnienie własności nie przedstawia trudności o ile sami znajdziemy złodzieja. Przecież nikt tego za nas nie zrobi. Pamiętajmy - jeśli władzy i wydrwigroszom damy palec, wkrótce wyłamią nam ramię. Żadnych koncesji, żadnych kompromisów, żadnych ustępstw! Do realizacji tych celów potrzebna jest gruntowna przebudowa naszego Związku. Jerzy Kuliński PS. Jeszcze raz przypominam - w Szwecji rejestr "dorosłych" jachtów został spalony decyzją premiera Carla Bildta i to na wniosek szwedzkiego związku żeglarskiego! I nie myślcie że w Szwecji nie kradną. |
||
Napisz do autora informacji w serwisie |